Szaleniec zamknął nas w pokoju. Za 45 minut cała nasza czwórka zginie. Musimy się wydostać! Gorączkowo przeszukujemy pokój. Zegar przyspiesza. Minuty mkną po nim niczym sekundy. Jest! Pierwsza wskazówka, burza mózgów, rozwiązanie. To jednak dopiero początek.
Escape room
Gry z cyklu escape room zdobywają coraz większą popularność. Uczestnicy mają okazję przenieść się na niespełna godzinę ze świata podatków, dramatycznych wiadomości w medialnych nagłówkach, życiowych problemów i nudy, w świat gry fabularnej. W ich żyłach krąży adrenalina, mają okazję poczuć strach przed tym, co nieuchronne, ale przede wszystkim świetnie się bawić w grupie znajomych. Ta możliwość w dzisiejszym świecie komunikacji wirtualnej jest nie do przecenienia. Pozwala nam lepiej poznać swoje mocne i słabsze strony, poćwiczyć umysł i umiejętności kojarzenia, a także zacieśnić więzy przyjaźni.
O popularności gry świadczyć może, że co najmniej dwie firmy w ostatnim czasie otworzyły w Gliwicach escape roomy. Nasza grupa skorzystała z zaproszenia Open the door i została zamknięta w pokoju medycznym.
Open the door!
Wskazówki mogą być wszędzie. Ja przeszukuję biurko, Gosia półkę z książkami, Mariusz i Arek szukają na ścianach i łóżku. Czas. Czas ucieka. Pierwszy szyfr rozwiązany, ale jest jedynie wskazówką do znalezienia kolejnego. Zerkam na zegar. Minęło już 10 minut. Mariusz znalazł przedmiot, który nam bardzo pomoże. Arek znalazł drugi. Obie wskazówki przesuwają nas naprzód w grze. A może prowadzą na manowce?
Gosia znalazła coś w szufladzie. Szybkie skojarzenie! Mamy to! Ale to nadal dopiero początek… Czas ucieka, za pół godziny zginiemy, jeśli nie uda nam się otworzyć drzwi.
Escape room
Firma Open the door dysponuje obecnie dwoma pokojami – pokojem medycznym i kopalnianym. Drugi z nich jest strategicznie łatwiejszy, ale gra odbywa się w niemal całkowitych ciemnościach (na wstępie jest jedna latarka, a uczestnicy w pierwszej kolejności muszą znaleźć własne źródła światła). W przygotowaniu jest kolejny pokój, którego fabuła pozostaje na razie niespodzianką.
Open the door!
Zostało 20 minut. Głos szaleńca wydobywający się z głośnika przy monitorze symulującym pracę czyjegoś serca, litościwie wyprowadza nas ze ślepych uliczek. Znalazłam wskazówkę i razem z Gosią próbujemy rozszyfrować słowa zapisane w medycznym języku. Jest ciężko, nic nie chce złożyć się w całość, ale czujemy, że jesteśmy blisko. Nasi mężczyźni dzielnie majstrują przy kolejnym szyfrze. Zostało 10 minut. Zaczynam podejrzewać, że drzwi nie otworzą się na czas…
Escape room
Nasza decyzja o udziale w grze miała u swoich źródeł urodziny Gosi i Mariusza. Od Arka i ode mnie był to rodzaj prezentu – niespodzianki. Próba zaskoczenia naszych „połówek” nie była jednak największy wyzwaniem, jakie postawione zostało przed właścicielami pokojów gier. Organizowali już wieczory kawalerskie i panieńskie, a nawet… zaręczyny. Wtedy jedna ze wskazówek doprowadziła niepodejrzewającą niczego przyszłą narzeczoną nie do klucza do drzwi, a do ukrytego pierścionka, po znalezieniu którego chłopak poprosił ją o rękę. To z pewnością były niebanalne zaręczyny!
Open the door!
Minuty… W żyłach pulsuje nam krew. Działamy coraz bardziej nerwowo. Kilka mrugnięć monitora z zegarem dzieli nas od śmierci w medycznym pokoju. Jest kolejna wskazówka, ale to wciąż za mało. Zgubiła nas nadmierna drobiazgowość. Nauczka na przyszłość: wskazówki nie znajdują się tam, gdzie zbyt wiele czasu zająć może ich znalezienie (nam zajęło…). Sekundy… Jest! Jest nowa wskazówka! I bum! Czas się skończył. Zginęliśmy.
Ponoć byliśmy całkiem dobrzy. Ale zabrakło nam około 10 minut, żeby przeżyć.
Escape room
To gra, która wymaga od uczestników (od 2 do 4 osób) szybkiego kojarzenia faktów i analitycznego myślenia a także kreatywności i spostrzegawczości. Wymagana jest praca zespołowa przy rozwiązywaniu zadań logicznych i zręcznościowych, które mają doprowadzić do wydostania się z pułapki.
Gra toczy się w realnym świecie, choć przeniesiona została ze świata gier komputerowych. To zupełnie nowa, alternatywna forma spędzania wolnego czasu. Uwaga! Koszt gry rozłożony na czterech uczestników jest mniejszy od ceny biletu do kina!
Adriana Urgacz-Kuźniak
Tekst ukazał się drukiem w gazecie HydeParkNews