Był karp na kilka sposobów, pierogi, makówki i kapuśniak z grochem. Były kolędy, wyśpiewane głośno i pewnie, ze śpiewnikiem w ręku. To tradycji tych, oczywistych, dołączyły w końcu równie tradycyjne Polaków rozmowy… Któż z nas ich nie praktykuje, zwłaszcza na lekkim świątecznym rauszu? Moje ze szwagrem były o Śląsku i o jego postrzeganiu. Bo, jego zdaniem, to region wciąż brudny, czarny i zanieczyszczony. Choć bywał tu wielokrotnie, uważa, że nasze miasta są zdegradowane przez kopalnie i huty, toną w hałdach, jak kluski śląskie w smolistym pieczeniowym sosie. Cóż ja na to? Zapłonęłam świętym gniewem…
(…) trzeba sobie uświadomić, że żyjemy w dobie wizerunku. Nieważne jest zatem to, co jest substancją, podmiotem, dopóki tylko jego wizerunek jest do zaakceptowania.
(D. Ugresic)
Rozpętała się burza w szklance wody. Według szwagra Adasia, Śląsk nie zmienił się wiele od tych czasów, które pamiętam z własnego dzieciństwa i z opowiadań moich rodziców, którzy przyjechali do Gliwic z okolic Bolesławca w poszukiwaniu lepszego jutra. Mama przytłoczona była wtedy wszechobecną gwarą śląską, której dźwięk w pojazdach komunikacji miejskiej spychał ją na margines przeznaczony dla „obcych”. Wspomina czasem, że odwiedzająca ją babcia z niedowierzaniem codziennie myła podłogi, początkowo podejrzewając mamę o nieprzykładanie należytej wagi do poziomu czystości. Skapitulowała, gdy okazało się, że mimo jej wielkich starań woda codziennie była podobnie czarna. Wujkowie z kolei opowiadają, że nawet jeśli zdarzało im się zasnąć w pociągu w drodze na Śląsk, tuż przed Gliwicami budziło ich ciężkie, smrodliwe powietrze. A ja? Chodziłam do przykopalnianej podstawówki (choć moi rodzice nie pracowali w górnictwie). Na pierwszych moich rysunkach widnieli górnicy w galowych strojach i w czapkach z pióropuszem, których widywałam przy okazji niemal każdej szkolnej akademii. Pamiętam obowiązkowy kubek gorącego mleka fundowany nam przez KWK Sośnica. I cały śpiewnik piosenek górniczych, których uczyliśmy się na lekcjach muzyki.
Adasiu, tak było, ale przecież tak nie jest…
Opierając się na danych opublikowanych na stronie www.gornictwo.wnp.pl, doszukać się można aż 143 kopalń, które zostały zamknięte, zlikwidowane bądź połączone. W trzech spółkach – Jastrzębskiej Spółce Węglowej SA, Katowickim Holdingu Węglowym SA i Kompani Węglowej SA działa obecnie 25 kopalń. Jak podaje „Rzepa:”, w ciągu ostatnich 10 lat o połowę spadła liczba górników pracujących w polskich kopalniach i wynosi obecnie około 100 tys. osób. Dekadę temu „na grubie” pracę miało ponad 220 tys. górników. Czy zatem młode pokolenie, które wyszło ze szkół, ma o 100 tys. mniej wakatów? Nie do końca. Jest nas na Śląsku trochę mniej, bo przecież część wyjechała „na wyspy”. Ci, którzy zostali, częściowo założyli własne biznesy lub korzystają z uprzejmej pomocy państwa, ale ponad połowa, 53 000 osób, znalazła pracę w Katowickiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej. Ta z kolei w 63% opiera się na branży motoryzacyjnej. Takie tu właśnie zaszły zmiany.
Adasiu, dziś podłoga nie musi być myta codziennie…
Zgodnie z najnowszym rocznikiem statystyczny, na przestrzeni tylko ostatnich 8 lat nastąpiła znaczna redukcja zanieczyszczeń powietrza z zakładów szczególnie uciążliwych dla czystości powietrza (w 2005 roku zanieczyszczenia pyłowe wynosiły 22,4 ton, w 2013 było ich już o połowę mniej, 10,6 ton). Wzrosła też liczba hektarów sklasyfikowanych jako tereny o szczególnych walorach przyrodniczych, podlegających prawnej ochronie (w dużej mierze za sprawą programu Natura 2000), w tym o 420 ha powiększyły się obszary rezerwatów przyrody, a użytków ekologicznych mamy niemal raz tyle, co 8 lat temu. Owszem, według map wciąż mamy najwięcej pyłu w powietrzu, ale „na pocieszenie” ci powiem, że Twoje województwo w tym rankingu znajduje się tuż za nami.
Adasiu – udowadniałam przy wigilijnym stole – dziś to już nie jest Śląsk kopalń, hałd i czarnego złota…
A jednak… jakże inny wymiar od planowanego zyskuje tej felieton w świetle ostatnich wydarzeń. Chciałam napisać o tym, że przecież blisko 40% województwa pokrywają tereny zielone. Że powietrze jest już inne niż 20 lat temu, rzeki czystsze, hałdy w dużej mierze rozebrane albo zagospodarowane na cele rekreacyjne. Że po dawnej kopalni Gliwice pozostał dziś jedynie industrialny charakter budynku uczelni, a w zabrzańskim Guido fedruje się co najwyżej kulturalne emocje. Miało być w tekście o Katowicach, których hasłem stało się „miast – ogród”, a mnogość działań kulturalnych zaskakuje mnie samą. O architekturze, w tym o aż pięciu obiektach ze Śląska nominowanych do jednej z najbardziej prestiżowych nagród w tej dziedzinie, przyznawanych co dwa lata przez Komisję Europejską i Parlament Europejski – do nagrody Miese van der Rohe. Chciałam napisać o uczelniach, instytutach naukowych, technoparkach, o branży IT, z której słynąć dziś chcą między innymi Gliwice. Miał to być tekst w końcu przecież i o Katowickiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej, która stanowi na Śląsku jedno z głównych źródeł pracy.
Tymczasem wszystkie te plany przysłonił obraz, który zdominował tuż po świętach czołówki gazet i informacyjnych programów telewizyjnych. Znów zobaczyłam twarze spracowanych górników, czarne, zacięte w walce o wspólną (ogólnie: słuszną!) sprawę, niczym wykute w ścianie węgla. Zrozumiałam, że wciąż stanowią jedną z najsilniejszych grup zawodowych, której niezadowolenie może wpływać na losy całego kraju. I doszło do mnie, że obraz ten już na zawsze kojarzył się będzie ze Śląskiem. Nie pomogą efektowne katowickie drapacze chmur – nie przysłonią one widoku kopalnianych szybów. Nie pomoże tak wysoko oceniany w świecie architektury budynek Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia, przypominający kod kreskowy do lokalnego produktu eksportowego – wciąż bowiem najważniejszym towarem eksportowym ze Śląska będzie węgiel. Nikt w Polsce nie zachwyci się żeglugą po Odrze czy urokiem jezior Pogorii – schowają się one za pokopalnianymi hałdami. Przemysł górniczy, który stał się już dla mnie atrakcją turystyczną, znowu twardą pięścią uderzył w polityczne stoły. Śląsk ponownie stał się tłem dla etosu pracy górnika.
Adasiu, a jednak upierać się będę, że to już inny Śląsk. Zapraszam cię do mnie, pokażę Cię MOJE, nowoczesne i piękne województwo.
Adriana Urgacz-Kuźniak/ tekst ukazał się drukiem w lutowym wydaniu Magazynu Strefa
Zdjęcie ilustrujące tekst pochodzi z kampanii „Jeszcze żywy KARP”. Do świąt daleko, ale apeluję, by nie męczyć ryb w domowych wannach.