„Interes przemawia wszelkimi językami i odgrywa wszystkie role, nawet rolę bezinteresowności”
Francois de La Rochefoucauld
Nieznajomość prawa szkodzi. To prawda. Podobnie szkodzi brak wiedzy odnośnie osób odpowiedzialnych za przestrzeganie prawa i to prawo tworzących. Zdarza się jednak, że nam, przeciętnym zjadaczom chleba, ułatwia to nieco zadanie. Nie wiedząc w kogo, rzucamy inwektywami w siedzących na najwyższym krześle. Najłatwiej ich dostrzec, a najtrudniej dosięgnąć. W ten sposób wszyscy są zadowoleni.
Strasznie mnie drażni populizm. Może dlatego, że doskonale znam jego mechanizmy? Ba, potrafię nawet czasem trafnie dokonać oceny, czy w konkretnym przypadku stanowi jedynie przejaw ignorancji wobec tematu, którego hasłami się posługuje, lekceważenia inteligencji odbiorców, do których jest skierowany, czy przemyślanej strategii kampanii wizerunkowej opracowanej przez speców od marketingu politycznego. Jedno jest pewne – populista karmi zatrutą pożywką nasze pragnienia, daje nadzieję na ich spełnienie, a powoduje nim jedynie żądza sprawowania władzy. Podać przykłady? Oj, proszę… Rozejrzyjcie się wokół. Kiedy ostatnio ktoś blisko was mienił się rycerzem w służbie waszych potrzeb i poglądów? Kiedy nie będąc jednym z was, występował na czele tworzonego przez was tłumu, pierwszy chwytając za drzewiec krzykliwego transparentu? Kiedy obiecał wam pomoc w sprawie, w której inni przekonani są, że nie da się wiele zrobić? Kiedy przekonywał wiele, nie podejmując jednak konkretnych działań? Kiedy nie wytłumaczył wam procedur związanych z rozwiązywaniem problemu, w zamian wspierając was głośnym (!) słowem i poklepywaniem po waszych zmęczonych plecach? Kiedy wskazywał winnych waszego problemu, nie pytając o motywy ich postępowania? No, proszę…
Nie odkryję Ameryki, jeśli powiem,że w przypadku wielkich tego świata takie postępowanie podyktowane jest mechanizmami marketingowymi. Sprawa jest prosta. Człowiek, który chce zdobyć poparcie społeczne, najpierw „idzie w tłum” i pyta „czego wy ludziska chcecie?”. Potem znika na chwilę, by powrócić w glorii chwały, przedstawiając program, który jak puzzel wpasowuje się w zapotrzebowanie społeczne. Jasne, że nie jest dżinem i nie może spełnić wszystkich, nieraz sprzecznych ze sobą pragnień. Może jednak obiecać rozwiązanie dla tych, którzy krzyczą najgłośniej. Chcecie szkoły? Przyśniła mi się w waszej dzielnicy szkoła. Miała basen, boiska, korty, ruchome schody i własne lądowisko dla helikopterów. Chcecie dróg? Głównym punktem mojego programu jest poprawa istniejącej infrastruktury komunikacyjnej. Byłem nawet w Brukseli (na pieszej pielgrzymce), żeby zapewnić wam środki na budowę dróg. Nie chcecie dróg? Widzicie? Przyjechałem do was rowerem. Zamierzam postulować oczyszczenie ulic z samochodów i zastąpienie głośnych i brudnych pojazdów ekologicznymi machinami z napędem na dwie nogi… et cetera, et cetera…
Mierzi mnie populizm. Towarzyszące mu hasła są jak miód spływający na nasze serca. Wszyscy, co nie są z nami i z naszym „liderem”, są przeciwko nam. Kto? Oni, że objazd. Oni, że nie nadjechał autobus. Oni, że się kurzy. Oni, że spada cegłówka. Oni, że list nie przyszedł na czas, że dzieci niedouczone… Nie, nie ten pan, który podjął decyzję o objeździe, nie ten, który zapił wczoraj na urodzinach córki i nie mógł dzisiaj siąść za kierownicę, nie firma, która ma dbać o czystość miasta i nie zarządca budynku, na którego konto wpłacamy słone pieniądze. TO ONI są wszystkiemu winni.
Każdy z nas łapie na lasso skręcone z własnych pretensji swojego kozła ofiarnego. Dla zwolenników opozycji batem po karku oberwać powinien przywódca rządzącego ugrupowania, w zależności od zasięgu pretensji – na własnym lub ogólnopolskim podwórku. Dla antysemitów – Żyd, jemu naprawdę nie wiem dlaczego ciągle się inwektywami dostaje. Dla niewierzących – kler, już nie tylko z księdzem dyrektorem, ale nawet z pobliskim wikarym na czele. Dla sąsiadki – sam B. Ale o tym, sza… bo nie wolno rozpowszechniać sąsiedzkich bluźnierstw.
Kto naprawdę jest winien – zapytacie uznając mnie za obrońcę któregokolwiek z wyżej oskarżonych. Ale ja nie wiem. Moich problemów winna jestem zazwyczaj ja sama, bo nie dowiedziałam się jak i u kogo mogę je rozwiązać… Czasem dlatego, że posłuchałam szeptów populisty. Do diabła, jak mnie irytuje populizm!
Adriana Urgacz-Kuźniak