Bóg nie jest niezbędny, żeby stworzyć winę, ani żeby karać. Wystarczą ludzie wspomagani przez nas samych. Sąd ostateczny jest co dzień.
Albert Camus
Fajnie jest Karać, no nie? Bo to dobre jest. Bo ten, kogo karzemy w poczuciu spełniania sprawiedliwej misji będzie w przyszłości mądrzejszy, doskonalszy i taki w ogóle nieporównywalnie lepszy. I będzie mógł karać innych. Korzystając z władzy, przewagi i często nieuzasadnionego poczucia własnej wyższości mamy szansę nauczyć naszych adwersarzy rozumu. Kto tego nie robi niech pierwszy rzuci kamieniem! Co widzę… Nikt nie podniósł ręki?
Karzemy myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem. Słowami, czynami a bodaj najczęściej milczeniem. Karzą się politycy wstępując i występując z koalicji, grożąc wyborami, sądem, IPN-em… Rodzice karzą dzieci, dzieci karzą zwierzęta, zwierzęta odpowiadają kłami, pazurami bądź dziobem. Wszyscy się uczą rozumu, tylko czasem doprawdy trudno zrozumieć gdzie on właściwie jest!? Bo Polak to przedstawiciel narodu, który zna się na wszystkim i w każdej życiowej dziedzinie jest jeśli nie mistrzem, to przynajmniej ekspertem. A to zobowiązuje by uczyć innych.
I tak niedawno usłyszałam jak jeden z moich kolegów po fachu tłumaczył atakowanej przez nas, dziennikarzy, rozmówczyni, że wskazywanie jej błędów przez media może ją czegoś nauczyć. Że „daje kopa” do poprawy istniejących przewinień i pozwala posiąść (nie zawsze) pożądaną wiedzę w omawianym przez dziennikarzy temacie. Kolejny redaktor w tym samym czasie wskazywał, że owa rozmówczyni uczyć się nie powinna, a winna już być nauczona. I tak właśnie szlag wziął powiedzenie, że człowiek uczy się przez całe życie. Ukarana niełaską mediów rozmówczyni być może zapamięta tę lekcję. A nam, dziennikarzom kolejną karę wystawi życie. Jak? Może spadnie na nas nieprzychylność Czytelników, którzy komentując formę artykułu a nie jego treść nauczą nas, pismaków pokory.
Życie czasem przypomina mi wojskową falę. Na każdym kroku ktoś silniejszy daje nam szczoteczkę do zębów i każe czyścić używane na co dzień latryny. Robi tak, bo sam kiedyś zmuszony był paść na kolana, podnosił wzrok ku górze, ku komuś nad nim i zanurzał rękę po łokieć w muszli poddając się specyficznej nauce. Dziś patrzy na podległego mu „kota” z wyższością kogoś, kto już się życia nauczył. Przynajmniej tęgo konkretnego kawałka związanego z wojskowym sedesem. Dlaczego piszę tak ostro? Nie wiem, ale czasem odwagi wymaga wystawienie dłoni do bicia. Ktoś ukarze mnie pewnie za to odwracając oczy od tekstu. Może do Redakcji nadeśle list… Może powie innym: „nie czytaj”. Bo ma prawo nauczyć mnie rozumu. Każdy je ma…
Przeczytałam felieton raz jeszcze. Ze smutkiem biję się w piersi. Bo właśnie ja śmiem nim uczyć innych mądrości… Niemądrze.
Adriana Urgacz
25 lipca 2007