Wywiad z gliwicką fotograficzką, Bożeną Nitką, autorką fascynującego projektu: Po Nitce do Książki
Fotografia to taka troszeczkę psychologia – trzeba poznać człowieka, by wiedzieć jak mocno go boli dusza i czego ma unikać, by nie bolała mocniej. Fotograf nie ma na to za dużo czasu, dlatego musi działać szybko i skutecznie . Staram się stworzyć człowiekowi taki klimat, by nie czuł skrępowania, wstydu, by mi zaufał. Duże znaczenie ma w moim życiu Projekt po Nitce do Książki . Wychodziłam z bibliotekarzami na sesję, było mało czasu by przełamać te wszystkie wspomniane bariery, jednak jestem dumna, bo mi się udało.
Jesteś dobrze znaną w Gliwicach fotograficzką, jednak ostatnio spektakularnie przypomniałaś o sobie fotografiami pracowników Biblioteki. Jak narodził się pomysł na ten cykl?
Zaskoczyłaś mnie tym, że jestem znana (śmiech). Oczywiście wiem, że ludzie kojarzą mnie teraz z projektem Po Nitce do Książki i jest to dla mnie ogromnym wyróżnieniem. Jak powstał cykl? Na wystawie w galerii Perkoz poznałam Bognę Dobrakowską, dyrektor gliwickich bibliotek. Wymieniłyśmy się milionem pomysłów. Wśród nich był ten, by zobrazować tytuły książek i na tej podstawie zorganizować konkurs. Im dłużej rozmawiałyśmy, tym bardziej się do siebie zbliżałyśmy. Bogna! To wspaniała osoba, bardzo pomysłowa, otwarta na sugestie i pomysły innych ludzi. Powstał projekt po Nitce do Książki, związany z naszym miastem, więc w ramach konkursu Czytelnik miał do wykonania dwa zadania: pierwsze odgadnąć tytuł książki, a po drugie – miejsce w Gliwicach, które przedstawia fotografia. Do tej pory zostało przedstawionych 12 tytułów. Oczywiście, fotografii jest więcej. Praca przebiegała zawsze w miłej atmosferze, ze wspaniałymi ludźmi, którzy pracują w bibliotece. Z wieloma z nich się zaprzyjaźniłam.
Na swojej stronie zamieściłaś zdjęcia z Vogua. Nie wiedziałam, podobnie jak nie wie pewnie wielu gliwiczan, że fotografujesz również dla tego, prestiżowego pisma. Jak zaczęła się przygoda z Vogue?
Z Vogue to jest troszeczkę inna historia. Jakiś czas temu moje dwa zdjęcia zdobyły wielkie uznanie na prestiżowej galerii w USA – Photonet. Były zdjęciami tygodnia, jedno po drugim. Goście galerii pisali obszerne analizy pod zdjęciami, dopytywali, gdzie są Gliwice. Byli zachwyceni zaprezentowanymi przeze mnie fotografiami, z nieskończonego projektu Moje Miasto. Wtedy też dostałam wiele gratulacji i zaproszeń od innych galerii, między innymi Vogue oraz Museum of digital fine arts, do którego trafiła Dziewczynka z jabłkami. Bardzo to wtedy przeżywałam, byłam tak wzruszona i szczęśliwa, że nie potrafiłam tego wyrazić słowami. To chyba sprawiło, że dostałam skrzydeł! Jestem dumna, że w świecie doceniają to, co robię i podoba się moja twórczość.
Dla każdego fotografa praca jest bardzo emocjonującym przeżyciem. Ile oczu przy obiektywie, tyle spojrzeń na to, co powinno się przed nim znaleźć. Co urzeka Bożenę Nitkę na tyle, by móc zostać przez nią uznane za dobry temat i dobre zdjęcie?
Co mnie urzeka? Przede wszystkim człowiek i jego emocje. Tematy same się nam rysują co dnia, w każdej chwili naszego życia. Kiedy wszyscy pędzą, ja siadam gdzieś w kąciku na chwilę i obserwuję zachowania ludzi oraz ich emocje. Od zawsze tak mam. By stanąć przed moim obiektywem trzeba być sobą, tym prawdziwym sobą, nie wykreowanym na kogoś, kto nie istnieje.
Widziałam na Twojej stronie metamorfozy kobiet. Jesteś również wizażystką? Czy korzystasz z czyjejś pomocy?
Od początku, od kiedy zajęłam się fotografią, robię takie metamorfozy sama. Zawsze malowałam, czesałam i ubierałam modeli w swoje ubrania. Od niedawna w mojej pracy pomaga mi Dominika Drzaman, bardzo zdolna makijażystka – chyba rodzi się nowa przyjaźń. Dominikę wybrałam z jednego, dla mnie najważniejszego powodu – ma ogromne serce i to, co robi, jest jej pasją tak, jak moją fotografia. Lubimy swoje towarzystwo, a jeszcze bardziej lubimy uskrzydlać innych i dawać im to, czego nigdy nie mieli – małe 5 minut. Swoją pracą potrafimy coś ofiarować drugiemu człowiekowi bezinteresownie. Chcę robić takie metamorfozy kobietom, które sporo przeżyły, które nie mają już na nic siły. Czas pokaże, czy mi się to uda.
Koncentrujesz się głównie na portretach. Są baśniowe – nie tylko te dotyczące Biblioteki, ale również pozostałe. Ta baśń czasem przybiera charakter legendy o naszym mieście, o czasach minionych, niewspółczesnych. Zapytam przekornie – czy dzisiejsze Gliwice nie zachwycają?
Wspaniale je nazwałaś – baśniowe. No cóż, nie ty pierwsza zadajesz mi pytanie, czy nowe Gliwice mniej mi się podobają. Ja uwielbiam to miasto od zawsze, od kiedy pamiętam. Chociaż gdzieś, być może, utknęłam w przeszłości i wracam do czasów, których już nie ma. Tęsknię za tymi czasami. Dlaczego? Bo człowiek żył dla człowieka, każdy miał czas na niedzielny spacer, a wycieczka do Palmiarni była nagrodą. Dziś jest wyścig szczurów, człowiek nie zauważa drugiego człowieka .Ja tęsknię do innych czasów i jestem ogromną szczęściarą, bo fotografując, mogę je sobie podarować na kilka chwil. Gliwice zachwycają mnie w każdej odsłonie – te zdrowe, ale przede wszystkim te chore z poszarpanymi elewacjami, bo w tych murach zapisana jest historia dziesiątek lat. Kiedy siedzę przed taką kamienicą, wyobrażam sobie miliony scen, które mogły się wydarzyć .Kiedy wgrywam na portale i piszę pod zdjęciem „Gliwice”, jestem dumna, że tu żyję i mieszkam. To wspaniałe miasto.
Gliwice mocno fotografią i fotografami stoją. Pewnie nie tylko Gliwice. Dziś każdy z nas ma aparat i dostęp do bezpłatnych programów do obróbki zdjęć, zatem adeptami tej sztuki czujemy się wszyscy. Czy zdarzyło Ci się, że w amatorskim zdjęciu znalazłaś coś wyjątkowego, co Cię zainspirowało? Czy uważasz, że artystą-fotografikiem może być każdy posiadacz cyfrówki?
Nie ma znaczenia kto czym „cyka „,ważne jest to, czym się kieruje. Rywalizacją? Nauką? Poszukiwaniem? Ważne jest to, co czuje fotograf, kiedy robi zdjęcie. Dziś nagrody fotograficzne zdobywają zdjęcia zrobione aparatami wbudowanymi w telefon. Każdy może być artystą, nie ma na to żadnych reguł i zasad. Kiedyś ktoś mi powiedział, że nie sprzęt jest ważny – on tylko pomaga, by jakość była lepsza. Ja jestem tego samego zdania.
Co w najbliższym czasie pojawi się na zdjęciach Bożeny Nitki?
Podjęłam się projektu z dziećmi niepełnosprawnymi , ale na razie nie chcę niczego zdradzać .Proszę śledzić galerię.
I my do tego zachęcamy. Zajrzyjcie: www.bozenanitka.com.
Bożena Nitka o sobie: Nie biorę udziału w konkursach chyba, że ktoś naciska i mnie tam wypycha. Takim konkursem był Portret Jej, na który zgłosiłam zdjęcie dziewczynki z jabłkami, które zdobyło pierwsze miejsce. Nagrodę oddałam osobie, która bardzo jej potrzebowała. Moje fotografie zamieszczone zostały w chińskiej wersji magazynu Dpworld (http://www.bozenanitka.com/Artykuly/dpworld201205.pdf – 57 strona). Byłam fotografem miesiąca na portalu Interia (http://galeria.blog.interia.pl/?id=2983529), na którym pojawiło się zresztą kilkanaście moich prac. Moje fotografie często pojawiały się w magazynie GMK, czasami w Nowinach Gliwickich.
Chcę wszystkim podziękować za wszystko . Specjalne jednak podziękowanie kieruję do mojej przyjaciółki ,osoby bardzo ważnej w moim życiu, która jest od początku fotograficznej przygody ze mną – Kierownik Galerii Perkoz na Sikorniku, Grażynie Marszałek, bo gdyby nie Ty Grażynko, nigdy bym się nie odważyła pokazać publicznie moich prac .Jak kiedyś napisała Pani Małgosia Lichecka –każdy ma swojego Marszałka.
Rozmawiała: Adriana Urgacz-Kuźniak
Tekst ukazał się drukiem w gazecie HydeParkNews