Biżuteria stała się nieodzownym elementem mody, designu, wyrażania siebie, jak i własnych przekonań, w kulturze współczesnej. Rynek obfituje w różnorodne dodatki dla kobiet i mężczyzn, jednak dla szukających oryginalnego i niepowtarzalnego stylu mamy wyjątkową propozycję. Natalia Pawłucka, tworząca Maszynerię, opowie o projekcie, który łączy niespotykane materiały i kamienie naturale z obróbką maszynową, codzienność z oryginalnością i minimalizm z wyrazistą formą. W jej pracowni powstają ręcznie wykonane naszyjniki, kolczyki, pierścionki, spinki do mankietów i wiele innych, a do ich stworzenia używane jest drewno, węgiel, bursztyn oraz alternatywne surowce w różnych kombinacjach.
Rozmowa z Natalią Pawłucką, projektantką biżuterii firmowanej marką Maszyneria
Opisując efekty swojej pracy zwracasz uwagę na kontrasty tworzyw, z których budujesz kolekcję. W rzeczywistości jednak dla wszystkich tych części składowych można znaleźć wspólną cechę: pochodzą z natury. Dlaczego zatem pracownia nosi nazwę Maszyneria? Czyżby przekora?
Nazwę wymyślił mój chłopak i nie ma w tym żadnej przekory. Maszyneria powstała w mojej głowie na długo przed nadaniem jej takiej właśnie nazwy. Zakiełkowała, kiedy pracowałam jeszcze typowo za biurkiem, a tworzeniem biżuterii zajmowałam się tylko hobbystycznie. Początkowo zupełnie nieprofesjonalnie i prawdę mówiąc, dość nieudolnie. W którejś z gazet o tematyce wnętrzarskiej zobaczyłam materiał reklamowy o multiszlifierkach i pomyślałam, że to jest właśnie coś, co dałoby mi możliwości realizacji projektów, które w tamtym czasie wydawały mi się nieosiągalne. Właśnie to narzędzie dało mi podstawy do nauki, rozwoju, poznawania ograniczeń i możliwości moich oraz obrabianych materiałów. Od tego czasu pracownia siłą rzeczy wzbogaciła się o wiele maszyn, ale tej pierwszej używam nadal, jako podstawowego przyrządu swojej pracy. Projekty bazują na materiałach kształtowanych przez naturę, to właśnie pragnę wydobywać i pokazywać w swoich pracach – wpływ czasu i otoczenia. Najczęściej staram się ingerować w surowiec jedynie w takim stopniu, żeby nie przyćmić jego charakteru, ale zmiana formy jest możliwa nie tylko dzięki moim własnym dłoniom i pomysłom, ale również właśnie dzięki maszynom; mniejszym i większym. Z biegiem czasu nauczyłam się je użytkować, może nawet poskramiać, co momentami widać po moich pozdzieranych opuszkach. Stąd Maszyneria właśnie.
Zapytam więc ja przekornie, czy węgiel, kojarzony z etosem pracy, może być tworzywem eleganckim?
Czerń sama w sobie jest ponadczasowa i niesłychanie stylowa, dodatkowo akurat kolekcja carbON, którą wytwarzam z węgla, ma formę mocno geometryczną, minimalistyczną, czasem nawiązującą do kształtów klasycznych kamieni szlachetnych; proste cięcia, gładkie szlify. W takim wydaniu, według mnie, węgiel jest elegancki, ale niezobowiązująco. Ogólnie przyjęte przemysłowe przeznaczenie tego materiału przełamuje klasyczną formę, dodaje jej bardziej swobodnego charakteru. Naszyjnik ze srebra i węgla nigdy nie będzie tak typowo salonowy, jak ten ze „standardowych” materiałów, wykorzystywanych w jubilerstwie, i dobrze, bo nie o to w tym chodzi.
Kto tworzy Maszynerię?
Kiedyś zapytała mnie o to jedna z klientek, ponieważ posty na naszym facebookowym profilu pisane są zawsze w liczbie mnogiej. Za projekty, realizację, dobór i obróbkę materiałów, czy nawet zdjęcia odpowiadam ja sama. W tym rozumieniu mogłabym nawet powiedzieć, że to Maszyneria po części tworzy mnie, bo to dzięki niej dowiedziałam się, że potrafię robić rzeczy, o które wcześniej w ogóle bym siebie nie podejrzewała. Jednak tak naprawdę Maszyneria nie powstałaby też, gdyby nie mój chłopak – Michał, który od początku wierzył w powodzenie całego przedsięwzięcia i tym samym we mnie, dużo bardziej niż ja. To dzięki niemu zebrałam w sobie pokłady odwagi potrzebne do porzucenia poprzedniej pracy i rozpoczęcia ogromu rzeczy od zera. Wspiera mnie również podczas targów i w kwestiach marketingowych, współtworząc reklamy i ulotki. Wspomniałabym jeszcze o psie i kocie, które również wliczam do ekipy Maszynerii, ale byłoby to już dziwactwo (śmiech).
Czy piękno węgla wtopionego w srebro doceniają wyłącznie mieszkańcy naszego regionu?
Głównie tak. Biżuterię z węgla kupują zwykle klienci ze Śląska, może niekoniecznie lokalni patrioci, ale ludzie czujący się emocjonalnie związani z tym miejscem, będący z niego dumni. Często zdarzają się też ci, którzy ze Śląska wyprowadzili się jakiś czas temu, ale każdy powrót tutaj to dla nich podróż sentymentalna i chętnie zabierają ze sobą taki mały fragment, kawałek przeszłości… Niemniej emocjonalna więź ze Śląskiem to nie reguła. Nasza biżuteria ma dość nowoczesną i minimalistyczną formę, dlatego jest też chętnie kupowana przez ludzi interesujących się po prostu designem.
Czy tworzysz projekty na zamówienie, pod indywidualne pomysły klientów?
Zdarza mi się, ale ograniczam się do materiałów i form, które odpowiadają mojej estetyce. Mam to szczęście, że nie musiałam wykonywać jeszcze produktu, który mnie samej by się nie podobał. Zdaję sobie też sprawę z własnych ograniczeń warsztatowych i cały czas się uczę. Wielu rzeczy już się nauczyłam, ale ogromu jeszcze nie potrafię i zawsze jasno przedstawiam to klientowi.
Z jakim najbardziej wyjątkowym materiałem, bądź minerałem, styczność podczas pracy nad swoimi kolekcjami?
Zabrzmi to banalnie, ale wydaje mi się, że każdy z wykorzystywanych przeze mnie materiałów jest wyjątkowy. Jeśli jednak miałabym wskazać ten jedyny, to byłoby to drewno dryfowe. Całkowita niepowtarzalność, niesamowite ukształtowanie i wybarwienie tego surowca, to coś, co cały czas mnie zaskakuje i zachwyca.
Na Twoim profilu na Facebooku, poza zdjęciami z targów, można obejrzeć zdjęcia z różnych zakątków Polski lub świata. Jak dużą inspiracją są dla Ciebie podróże?
Chciałabym romantycznie odpowiedzieć, że mnie inspirują. Uwielbiam wyjazdy, kocham zdjęcia, łapię oddech w miejscach, które odwiedzamy, ale nie jest to natchnieniem do tworzenia biżuterii. Owszem, sprowadzony, często samodzielnie zebrany materiał, stanowi ogromną inspirację, ale przywożę go z podróży nakierowanych czysto na jego zbiór lub zakup. Natomiast zdjęcia, które wrzucam na nasz profil, są odzwierciedleniem naszych innych pasji. Te wyprawy ładują, dodają sił, napędzają, ale nie stanowią inspiracji.
Gdy byłam dzieckiem, dziadkowie nie raz mówili mi o magicznych lub zdrowotnych właściwościach poszczególnych kamieni. Czy i Ty w to wierzysz?
Wierzę w to, że kamienie mogą poprawiać samopoczucie… Jak każdy inny przedmiot, który w naszym przekonaniu upiększa nas, nasze otoczenie, czy co do którego mamy świadomość, jak został wykonany, ile pracy i serca ktoś w niego włożył, jaką ma historię. Wierzę w naszą świadomość. W to, że rękodzieło na tę świadomość działa. To wszystko. Nie wierzę w magiczne czy zdrowotne działanie kamieni, i nigdy nie wmawiam nikomu, że jest inaczej, choć czasem odnoszę wrażenie, że tego właśnie oczekuje odbiorca. Dla mnie to materiał, rzecz. To my i nasz indywidualny odbiór danego przedmiotu sprawia, że jest wyjątkowy.